sobota, 9 stycznia 2010

Nieskoordynowana melodia diamentowego snu

Śniły mi się szmaragdy. Że lśniły w blasku dnia, czyste i przejrzyste. Ja byłam szczęśliwa, odrodzona. Jakbym z mgły powstała, z mrocznego dna oceanu, spowita kolorami tęczy po deszczu. Świat się sam pomalował, zostawiając krwawe plamy w stóp nowo powstałego wulkanu.
Sen był diamentowy, mimo że szmaragdów w nim tak wiele było. We śnie melodię słyszałam, lecz nazwać jej nie potrafiłam. Taka dzika, nieokiełznana, jakby przypominała o poprzednim życiu- o trwodze, o litości- jakbym katharsis jeszcze nie przeszła, jakbym wciąż czuła niedosyt życia, upokarzający niedosyt, uświadamiający niemoc istnienia i niemoc zrozumienia. Czym jest człowiek, który nie potrafi się określić? Czym jest istnienie, które blaknie w kolorach szczęścia marionetek, które otaczają? To tylko chory sen.
.

piątek, 8 stycznia 2010

Idźcie lepiej do teatru.

To czas nieprzewidywalny. To ramowa koncepcja buntu wywołanego powszechnym przymusem. Akceptacja jest nudna, nie ma przyszłości. Akceptacja nie ma przeszłości- nie jest akceptowana. Więc bierz te cholerne skrzypce i graj, chociaż nikt Ciebie nie słucha. I tak wiesz, że nie grasz dla siebie, lecz po to, by Ciebie usłyszano. Choć jesteś sam i obok nie ma zupełnie nikogo, choć siedzisz w ciemnej dziurze upiornego włazu i wiesz, że echo jest jedynie uderzaniem Twojego serca. Graj, chociaż nikt nie słucha. Graj, chociaż nikt nie rozumie i jeszcze raz: graj, pomimo że nie ma w tym sensu. Tylko brak sensu jest na tyle głupi, że da się go sprecyzować.
Bo tylko o głupocie da się mówić. A analizować głupotę jest ciekawie. Poetyckie wodolejstwo szukające sensu głębiej niż klucz. O zamku nawet nie wspomnę.
Mądry bełkot nie przewyższy nigdy bzdur, o których tak miło się polemizuje. Nad tymi bzdurami nie myślcie za wiele. To tylko skrzypce i to tylko gra. I nie zrozumiecie, bo i tak nie słyszycie.
Idźcie lepiej do teatru.
.